Kpt. ż. w. ZBIGNIEW SAK (1931-2022) – „TAKICH LUDZI NIE DA SIĘ DOGONIĆ”
To słowa dr Jacka Trojanowskiego, kpt. żeglugi śródlądowej z laudacji, którą wygłosił na benefisie kpt. Saka. „Poznałem kapitana w roku 1960. Byłem kilkuletnim chłopcem i mój tata, pilot morski, postawił mi najmłodszego wówczas w powojennej flocie kapitana statku jako wzór do naśladowania. Miałem go dogonić. Dziś wiem, że to nierealne. Takich ludzi nie da się dogonić…”.
Ci, którzy znali kapitana, pracowali z nim, przyjaźnili się z nim – też to powtarzają. Był po prostu wyjątkowy. Był mistrzem, człowiekiem wielu talentów i zainteresowań. Był bardzo życzliwy, otwarty na ludzi, umiał ich słuchać, a to rzadkość. Był perfekcjonistą i wizjonerem. Czasem ubolewał, że urodził się za szybko, bo jego wizje żeglugowe wyprzedzały epokę. A jednocześnie był pozbawiony egocentryzmu, miał dystans do siebie, do rzeczywistości. Na twarzy zawsze uśmiech i to rozbrajające poczucie humoru. Do tego maniery dżentelmena i wyszukana elegancja. Uchodził za najbardziej eleganckiego kapitana.
Wzruszał i budził podziw jego szacunek do biało-czerwonej bandery, do munduru, morskich tradycji i ceremoniałów. Szanował autorytety, a dla niego takimi byli: kpt. ż. w. Konstanty Maciejewicz, twórca Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie i Ryszard Karger, wieloletni dyrektor i twórca sukcesów Polskiej Żeglugi Morskiej.
Zbigniew Sak urodził się w Lublinie, w roku 1931. Należał do pokolenia, które marzyło o pracy na morzu, bo była ona zapowiedzią przygody i jedyną możliwością ( w tamtych czasach) zobaczenia świata. Morską przygodę rozpoczął w 1948 roku, w Państwowym Centrum Wychowania Morskiego w Gdyni. Wtedy po raz pierwszy znalazł się na pokładzie żaglowca „Dar Pomorza”. Tak jak jego koledzy był w siódmym niebie. Pod zdjęciem białej fregaty napisał: „Przybyłem. Zobaczyłem. Pokochałem”. W roku 1949 przyjechał do Szczecina i rozpoczął naukę w Państwowej Szkole Morskiej przy al. Piastów.
W 2020 roku na budynku dawnej szkoły, kapitanowie Wiktor Czapp i Zbigniew Sak odsłonili tablicę poświęconą pamięci Konstantego Maciejewicza. Z. Sak był jednym z inicjatorów takiego upamiętnienia Kapitana Kapitanów. Powiedział wówczas: -To on jako nauczyciel i doświadczony marynarz przekazywał nam morską wiedzę i reguły pracy na morzu. Uczył nas odpowiedzialności, prawdomówności, szacunku do podwładnych i dumy z polskiej bandery. Uczył, że honor kapitana jest ponad wszystko i nie można zawieść tego honoru.
Zaledwie siedem lat po ukończeniu PSM, Zbigniew Sak w roku 1959 otrzymał dyplom kpt. ż. w. Miał 28 lat i był wówczas najmłodszym kapitanem w polskiej flocie handlowej. W roku następnym dowodził statkiem „Goplana”. Wkrótce zasłynął brawurowym transportem angielskich lokomotyw. Przewoził je z Liverpoolu do Szczecina właśnie na tej malutkiej „Goplanie”, raptem 1000 ton nośności. Jednorazowo po dwie sztuki, w sumie przewiózł ich szesnaście.
W latach 1966-67 był przewodniczącym Rady Zakładowej PŻM. Wspominał, że to była dobra dekada dla armatora i pracowników. Dyrektorowi Kargerowi zależało, aby pracownicy przedsiębiorstwa czuli się jak wielka rodzina. Rozwijała się sfera socjalna. Szukano miejsc na budowę mieszkań, ośrodków wczasowych, wkrótce jeden powstał w Szczawnicy, drugi w Pogorzelicy.
W tamtym okresie, z inicjatywy kpt. Saka, powstała w PŻM drużyna harcerska dla dzieci pracowników przedsiębiorstwa. Nosiła imię Kpt. Konstantego Maciejewicza. Drużyna liczyła 60 członków i była ewenementem w skali kraju.
W roku 1967 rozpoczęła się w Polsce era żeglugi promowej. PŻM kupiła prom „Gryf” i rozpoczął on regularne rejsy na linii Świnoujście –Ystad.
– Miałem zaszczyt być pierwszym kapitanem tego pierwszego polskiego promu. Dowodziłem nim na zmianę z kpt. Józefem Stebnickim. Pływałem na „Gryfie” prawie cztery lata. Żegluga promowa mnie oczarowała. Pod każdym względem była fascynująca – opowiadał kpt. Sak. – Do tego stopnia, że na początku lat 70. poświęciłem jej pracę magisterską. Pisałem ją na Politechnice Szczecińskiej pod kierunkiem prof. Franciszka Gronowskiego. Było w niej sporo aspektów praktycznych i profesor przesłał ją do ministerstwa. A tam bardzo zainteresowała Romualda Pietraszka, ówczesnego wiceministra żeglugi. W żegludze promowej widziałem przyszłość, ogromny potencjał, szanse na rozwój morskiej turystyki. Podobną wizję miał Jan Szymański, ówczesny dyrektor PPDiUR Barka w Kołobrzegu. I gdy w roku 1976 powołano Polską Żeglugę Bałtycką z siedzibą w Kołobrzegu, on stanął na jej czele, a ja zostałem dyrektorem ds. żeglugowo-handlowych.
Kpt. Sak dwukrotnie, w różnych okresach, w sumie przez osiem lat, pełnił w tym przedsiębiorstwie funkcję kierowniczą, przez sześć lat dowodził promami PŻB. Z jego inicjatywy kupiono fiński prom, który nazwano „Rogalin”. Był inicjatorem otwierania nowych linii, m.in. do Kopenhagi i Karlskrony oraz Morskich Biur Podróży PŻB. Było ich w Polsce osiem. Wraz z dr Wojciechem Popielą opracował bilet promowy dla pasażerów i samochodów ciężarowych. Te bilety są wykorzystywane do dziś. Ale najbardziej dumny był z utworzenia w Polsce pierwszej „Szkoły na Morzu”.
Z rejsów na promach PŻB skorzystało prawie 15 tysięcy uczniów, licealistów z całej Polski. Była to dla nich prawdziwa morska przygoda. Uczestniczyli w rejsie, mogli zwiedzać skandynawskie miasta, zapoznawali się z wieloma morskimi tematami. Na pamiątkę każdy uczeń otrzymywał imienny certyfikat. Tę piękną akcję przerwał stan wojenny.
Kapitan do promów miał stosunek emocjonalny, nawet gdy były one w kształcie tortu. Po podpisaniu umowy o otwarciu linii Karlskrona – Gdańsk, w szwedzkiej Karlskronie odbyła się uroczysta kolacja z udziałem burmistrza miasta. Po kolacji kelner wniósł okazały tort.
– To była „Pomerania” jak żywa – opowiadał kapitan Sak. – Szczyt cukierniczego kunsztu. I nagle kelner wręcza mi nóż. Mam ciąć mój prom? W życiu tego nie zrobię! Pokrojenia odmówił też burmistrz. Aktu podzielenia tortu podjęła się małżonka burmistrza.
Z promami wiąże się jeszcze jedna ciekawa historia. Prom „Wilanów”, którego Zbigniew Sak był kapitanem przechodził remont w Gdańskiej Stoczni Remontowej. W podziękowaniu za zaangażowanie i współpracę, dyrekcja stoczni sprezentowała kapitanowi specjalnie wykonany dla niego dzwon, oczywiście z wytłoczoną nazwą „Wilanów”. Najpierw wisiał na promie, potem w mieszkaniu kapitana. A trzy lata temu jako wotum wdzięczności trafił do kościółka w Kołobrzegu. Tam w każdą ostatnią niedzielę miesiąca jego dźwięk rozpoczyna modlitwę poświęconą Ludziom Morza.
Zbigniew Sak spędził na morzu czterdzieści lat, w tym 32 jako kapitan. Pływał na najróżniejszych statkach, drobnicowcach, masowcach armatorów polskich oraz armatora algierskiego. I oczywiście na promach. Zawijał do portów na całym świecie. Woził najróżniejsze ładunki, także nietypowe. Oprócz wspomnianych lokomotyw, była to broń dla Indonezji transportowana na parowcu „Szczecin”, były to obrazy Edwarda Muncha przewożone statkiem „San” z Oslo na wystawę do Polski.
Wiele tych rejsów, portów, przygód, spotkanych ludzi opisał w swoich książkach. Opisał znakomicie, barwnie, z dystansem, humorem, ale też z kronikarskim zacięciem, bazując na swoim prywatnym, bogatym archiwum. Dzięki temu te opowieści mają wartość dokumentu. Pierwsza książka zatytułowana „Z Lublina na oceany” ukazała się w roku 2015. W trzy lata później pojawiły się wspomnienia pod tytułem „Dogonić horyzont”. A w roku 2020 ukazała się książka „Wierni banderze”. To w niej przypomniał m.in. postać Ryszarda Kargera, wieloletniego dyrektora PŻM. Zżymał się, że dla tak wybitnych ludzi z morskiej branży nie ma miejsca w miejskiej przestrzeni. Ubolewał, że o nich zapominamy. Podpowiadał:
– Może warto stworzyć taką Aleję Ludzi Morza, gdzie będzie miejsce na pamięć o Kargerze, Maciejewiczu, czy niedawno zmarłym Żarnochu, projektancie pierwszych polskich promów.
Red. Nina Piotrowska, która odpowiada za redakcję każdej książki kapitana Saka, mówi, że stał się on odkryciem pisarstwa marynistycznego w naszym regionie, w ostatnich latach. – Miał lekkie, dobre pióro. Pisał komunikatywnie, bez patosu. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku ukaże się czwarta książka kapitana Saka, nad którą pracował.
W Morskim Centrum Nauki w Szczecinie powstał dokumentalny film o kapitanie Zbigniewie Saku.
Kpt. Sak zmarł 4 sierpnia 2022 roku. W testamencie przekazał 60 tysięcy dolarów Samodzielnemu Publicznemu Wojewódzkiemu Szpitalowi Zespolonemu w Szczecinie z przeznaczeniem na zakup sprzętu medycznego dla oddziału kardiologicznego.
Krystyna Pohl