OLEK DOBA NA BEZKRESNYCH OCEANACH

 

„Lepiej żyć jeden dzień jak tygrys, niż sto lat jak owca”- przysłowie nepalskie

22 lutego zmarł na szczycie Kilimandżaro. Zmarł  śmiercią podróżnika realizując marzenie. Miał 74 lata. Przytoczone nepalskie przysłowie  było jego życiowym motto.  Żył aktywnie tak jak chciał, na własnych zasadach, na przekór wszystkim i wszystkiemu. Realizował wszystko o czym zamarzył. Udowadniał, że nie ma rzeczy niemożliwych, a wiek nie jest barierą.

o marzeniach

 

– Odważ się marzyć i realizować marzenia – tak zachęcał w czasie spotkań z dorosłymi i młodzieżą.

O sobie mówił: – Mam  marzenia i je konsekwentnie realizuję. To co robię, to także jest po to, aby ludzie nie bali się marzeń. Starość, emerytura to pojęcia mentalne. Nie nadaję się do siedzenia na kanapie przed telewizorem. Marzenia są piękne, ich realizacja fascynująca, ale pod warunkiem, że dobrze się do niej przygotujemy.

 

o szybownictwie

 

Zanim  wyruszył na rzeki i oceany i został najsłynniejszym kajakarzem, był szybownikiem. Podziwiał świat z lotu ptaka.  Miał wylatanych 250 godzin, drugą klasę wyszkolenia szybowcowego, srebrną odznakę z jednym diamentem. Wykonał  14 skoków  spadochronowych i miał trzecią klasę wyszkolenia spadochronowego.

 

o wiosłowaniu po rzekach i jeziorach

 

Kajakarstwo zaczął  uprawiać od roku 1980. Jak zwykle pojawiły się marzenia, cele i konsekwentnie je realizował. A przy okazji bił rekordy.  Oto kilka z nich. W roku 1989 przepłynął Polskę rzekami „po przekątnej”  z Przemyśla do Świnoujścia. W ciągu dwóch tygodni pokonał kajakiem 1189 km. W roku 1991 jako pierwszy kajakarz przepłynął  wzdłuż polskiej morskiej granicy. Również jako pierwszy kajakarz przepłynął całą Wisłę. W roku 1999 kajakiem samotnie opłynął Bałtyk. W ciągu 80 dni pokonał  4227 km. W następnym roku kajakiem popłynął z Polic do Narwiku. W ciągu 101 dni przebył 5369 km.   W roku 2008 samotnie opłynął  jezioro Bajkał.

Kilka razy brał udział we Flisach Odrzańskich, zazwyczaj  dołączał do flotylli  w końcowych etapach. W 2014 roku zrobił wielką frajdę szczecinianom. Swoim transatlantyckim kajakiem OLO przypłynął do Szczecina. Po serdecznym powitaniu nie było końca opowieściom pytaniom, wspólnym zdjęciom. A trzeba pamiętać, że Olek Doba był ciekawym gawędziarzem. Swoim entuzjazmem, pasją, radością, niespożytą energią zarażał wszystkich. A jednocześnie był niezwykle skromny człowiekiem z dystansem do siebie i swoich wypraw.

 

           o wyprawach oceanicznych

 

Oczywiście marzył o nich od dawna i jak to u niego starannie się przygotował. Od początku zakładał, że wyprawy będą trzy i trzy były. W pierwszą wyruszył w roku 2010. Trasa wiodła z Dakaru w Senegalu do miejscowości Acarau w Brazylii. Wiosłując pokonał kajakiem  Atlantyk w ciągu 99 dni. Przepłynął  prawie 5400 km. Jako pierwszy człowiek na świecie samotnie przepłynął  kajakiem Atlantyk między kontynentami (Afryka-Ameryka Południowa).

Kiedy po tej pierwszej wyprawie zapytałam, co było najtrudniejszym momentem, usłyszałam: – Wcale nie spotkanie z rekinami, a powiedzenie żonie o moich planach i przekonanie jej, aby się na nie zgodziła.

Płynął kajakiem o nazwie OLO specjalnie na tę podróż zbudowanym. Jednostka została zaprojektowana i zbudowana  w stoczni jachtowej znanego szczecińskiego żeglarza i konstruktora Andrzeja Armińskiego. On też był strategiem tej i kolejnych transatlantyckich kajakarskich wypraw Doby.

Trasa drugiej wyprawy (2013-14) wiodła z Lizbony do portu Canaveral na Florydzie. Ponad 12 tys. km pokonał w ciągu 167 dni. Bardzo nie lubił tego określenia „pokonał”. Od razu protestował: – Ja Atlantyku nie pokonałem. Ja tylko Atlantyk przepłynąłem nie dając mu się pokonać.

Trzecią wyprawę transatlantycką rozpoczął  w maju 2016 roku w Nowym Jorku.  Po kilku dniach od startu wysokie sztormowe fale wywróciły kajak i wyrzuciły go na brzeg półwyspu Sandy Hook. Uszkodzenia okazały się tak poważne, że Doba postanowił wyprawę przerwać. Przerwać, a nie zakończyć – co wielokrotnie podkreślał. I rzeczywiście z tego samego miejsca w następnym roku ją kontynuował. Po prawie czterech miesiącach i przepłynięciu 4150 mil morskich  we francuskim porcie Le Conquet wyszedł na ląd. Był wrzesień, 2017 roku. Pożegnał ocean.

            Jako jedyny człowiek na świecie trzykrotnie, samotnie kajakiem przepłynął Atlantyk.

 

  o Amazonce

 

Między  wyprawami oceanicznymi postanowił wrócić na rzekę i to na Amazonkę. Postanowił ją przepłynąć niezwykłym kajakiem OLO. Kajak przetransportowano, a spływ zaczął w Peru na jednym z dopływów Amazonki. Niestety, bardzo szybko podróż zakończył. Dwukrotnie został  napadnięty i okradziony. Było niebezpiecznie, nie chciał ryzykować. –Tubylcy okazali się bardziej  niebezpieczni niż atlantyckie sztormy, burze i rekiny – powiedział z goryczą po powrocie.

 

       o nagrodach

 

Miał ich mnóstwo, ale szczególnie cenił tytuł Podróżnik Roku 2015. Przyznali mu go czytelnicy miesięcznika National Georaphic. Na Dobę głosowało ponad pół miliona internatów z całego świata. Kilkakrotnie był laureatem nagrody KOLOS. Otrzymał zaszczytny tytuł Podróżnik im. Tony`ego Halika. Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej przyznał mu tytuł Kapitana Ż. W. Honoris Causa.  Prezydent RP Bronisław Komorowski w roku 2015 odznaczył Aleksandra Dobę    Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W roku 2021  prezydent RP Andrzej Duda pośmiertnie odznaczył podróżnika Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

            o Kilimandżaro

 

O zdobyciu tej góry marzył, gdy jeszcze pływał po Atlantyku.

– Ta samotna, powulkaniczna  góra jest najwyższa w Afryce, ma prawie sześć kilometrów wysokości. Już sama  nazwa tej góry jest fascynująca.  Marzę, by stanąć na jej szczycie.

I stanął. Było to 22 lutego o godz. 11. Z relacji uczestników wyprawy wiemy, że dobrze się czuł, był szczęśliwy, że się udało. Przed wykonaniem pamiątkowego zdjęcia na szczycie poprosił o chwilę odpoczynku. Później nagle stracił przytomność i już jej nie odzyskał…

Zmarł realizując marzenia o zdobyciu dachu Afryki…

 

Krystyna Pohl

 

 

 

 

Pozostaw komentarz