„…siła jednych to tylko przypadek wynikający ze słabości innych.” FELIETON MIRY URBANIAK

„Morskie pielgrzymowanie…”

Tradycja pielgrzymek wodnych na Zatoce Puckiej – kaszubskim Małym Morzu, sięga 1217 r., kiedy pucka fara pw. św. Apostołów Piotra i Pawła otrzymała przywilej organizacji jarmarków odpustowych w święto patronów. I tak było przez wieki, choć dopiero odzyskanie niepodległości i morza wraz z Puckiem przywróciło też wodne pielgrzymowanie. Ale kiedy w 1922 r. zbudowano linię kolejową z Gdyni na półwysep zainteresowanie pływaniem do puckiego kościoła zmalało.

Na kawałku polskiego wybrzeża i w Gdyni zaczął się czas niezwykle dynamicznego rozwoju portu, miasta, instytucji i firm morskich. Aż prosiło się, aby pochwalić się tym w całym kraju. Sobótkowe obrzędy związane z wodą: wianki, kaszubskie palenie beczek ze smołą czy ścinanie kani, miały charakter ludowy i lokalny, a potrzebne było wydarzenie instytucjonalne, które wpisałoby się w kalendarz ogólnopolski i pomogło promować Polskę morskiej. I wtedy Andrzej Wachowiak oraz Liga Morska i Kolonialna zaproponowali ustanowienie, pod koniec czerwca, Święta Morza. Stanisław Okoniewski – biskup chełmiński, zdecydował, aby był to dzień św. Piotra i Pawła i tak rozpoczęła się nowatradycja. Pierwsze odbyły się w 1932 r. z udziałem władz państwowych i oficjalnych gości oraz tłumów Polaków, którzy za połowę ceny biletu – tak postanowiła pomóc kolej państwowa, jechali do Gdyni sprawdzić zasolenie Bałtyku. Do 1939 r. Święto Morza odbywało się tylko w Gdyni. W tymże roku biskup Stanisław Okoniewski – zwany morskim biskupem, postanowił zorganizować, w czasie Święta Morza, diecezjalny Morski Kongres Eucharystyczny. Gości na dworcu w Gdyni witała brama utworzona z sieci rybackich, a minister Eugeniusz Kwiatkowski, budowniczy portu gdyńskiego Tadeusz Wenda, dowództwo Marynarki Wojennej przeszli w uroczystej paradzie ulicą 10 lutego do portu, gdzie cumowały statki, żaglowce, okręty, kutry i łodzie rybackie.

1 lipca, w czasie tego Świeta Morza, Prymas Polski kardynał August Hlond celebrował pierwszą eucharystyczną procesję na Bałtyku. Na jednym z okrętów umieszczono ponad półtorametrową monstrancję ze Świętym Sakramentem, a po błogosławieństwie jednostki popłynęły wzdłuż brzegu po granice Wolnego Miasta Gdańska i z powrotem do Gdyni.

Dni Morza przetrwały i dzisiaj każdy obchodzi je po swojemu.

Entuzjazm sierpnia 1980 r. to także powroty do dawnych tradycji. Na Półwyspie Helskim tradycję Morskich Pielgrzymek Rybaków postanowili przywrócić: ks. Gerard Markowski – proboszcz z Kuźnicy oraz Aleksander Celarek – żeglarz, szkutnik, żaglomistrz z Chałup.

W św. Piotra i Pawła 1981 r. znów zaczęła się wodna pielgrzymka. Ale przyszedł stan wojenny i nikt nie wiedział co będzie w następnym roku. Podejrzewano, że uczestnicy mogą zostać ukarani pod zarzutem stwarzania niebezpieczeństwa na morzu. Aleksander Celarek, dzięki podpowiedzi kolegów żeglarzy, objechał okoliczne jachtkluby, pozbierał wszystkie dostępne kapoki czyli środki ratunkowe, wypożyczył je szyprom na łodzie oraz zaopatrzył się w oficjalną prognozę pogody, nie wskazującą na zgrożenie. Ale i tak musiał stanąć przed kolegium ds. wykroczeń przy Urzędzie Morskim w Gdyni. Sytuacja była na tyle absurdalna, że, co prawda, otrzymał mandat, ale w wysokości ceny ½ litra wódki. Półwysep „rechotał”.

Morska Pielgrzymka Rybaków przetrwała, bo przecież tworzą ją ludzie, którzy pracują i radzą sobie w sztormach na morzu. Co im więc jakieś lądowe „sztormiki”. Do dzisiaj spotykamy się po mszy porannej w Kuźnicy. Wtedy łodzie i kutry z Helu, Jastarni, Chałup i Władysławowa wypływają na środek Zatoki Puckiej, tworząc jeden pokład. Dopływa do tego swoistego ołtarza Metropolita Gdański – modli się w intencji rybaków, żeglarzy, ludzi morza i ich rodzin oraz błogosławi jednostki. Potem wszyscy płyną do Pucka, gdzie z wysokości fary św. Apostołowie Piotr – rybak i Paweł patronują małej rybackiej ojczyźnie.

A przy uroczystościach Kaszubi przypominają w swoim hymnie: „My trzymamy z Bogiem”.

Mira Urbaniak

 

Pozostaw komentarz