„Żaglowce są jak wino…”  REFLEKSJA #5

„Stary wilk morski z dala od naturalnego żywiołu  jest zwierzęciem prostym

i sentymentalnym                                                          Joseph Conrad Bestia

                                                       

 

Żaglowce są jak ludzie – mają imiona, miejsce urodzin – stocznie, adres – port macierzysty. Żaglowce są jak wino – wiek nie jest wadą, bo czas dodaje im smaku i zapachu.    

Kiedy patrzy się na obrazy dawnych portów – z zacumowanymi w nich dziesiątkami żaglowców, trudno uwierzyć, że tak było zaledwie wiek temu. Rozwój techniki i technologii wyparł żaglowce ze szlaków handlowych i zmusił do szukania innego powodu do istnienia. Podobny los spotkał mniejsze jednostki żaglowe: rybackie, transportowe, ratownicze.

Część z nich uratowały muzea morskie, inne zaproponowały usługi turystom. Stąd był  krok do spotkań w obcych portach. Tak narodziły się zloty oldtimerów. Oldtimerów czyli jednostek żaglowych i motorowych – oryginalnych lub zbudowanych na dawnych elementach, w przeszłości używanych do pracy.

Ale nie wszędzie udało się zachować ten element dziedzictwa narodowego. W Polsce na Zatoce Puckiej kiedyś łowiły pod żaglami kaszubskie pomeranki, na Zalewie Wiślanym – barkasy, a kamienie, piasek i torf woziły żaglowe szkuty rewskie. Ale postęp i ustrój socjalistyczny, który źle się komponował z pojęciem prywatnego armatora, pozbawiły je racji bytu. Także drewniane kutry – wymieniane na stalowe, zginęły. Dlatego na pytanie o polskie oldtimery – odpowiedź zazwyczaj dotyczy samochodów i motocykli. I trudno się dziwić.

W Amsterdamie jest oldtimerów ponad kilka tysięcy, Breście jeszcze więcej, Rostocku – kilkaset, w Stralsundzie – na imprezach żeglarskich spotyka się rocznie kilka tysięcy oldtimerów. W Polsce oldtimerów mamy kilka.

Wśród nich znajdują się: gdańska ANTICA, którą zbudował inżynier architekt, żeglarz Jerzy Wąsowicz. Poświęcił na to 10 lat życia, a potem poprowadził swój oldtimer dookoła świata, wokół Hornu i obu Ameryk i uczestniczył właśnie w takich spotkaniach. Dlatego we wrześniu 2001 r. zorganizował w Gdańsku I Zlot Starych Żaglowców – „ Old Timers Meeting”.

Jak przed wiekami stanęły na Motławie stare żaglowce z Gdyni, Gdańska, Jastarni, Kołobrzegu i przypłynęli ich właściciele, którzy oddali im nie tylko czas i pieniądze, ale przede wszystkim serce. Do dzisiaj jednostki spotykają się w Gdańsku na początku lipca w ramach imprezy „Baltic Sail”, potem na”Hanse Sail”, „Sail Amsterdam”.

Od 2005 r. – w drugi weekend czerwca, jednostki o tradycyjnym ożaglowaniu z Niemiec, Holandii, Danii, Litwy, Finlandii, Szwecji i Polski, przypływają do Szczecina.

Większość polskich oldtimerów zbudowano w oparciu o kadłuby drewnianych, motorowo – żaglowych kutrów rybackich. Ale ich armatorzy – najczęściej także budowniczowie, mogli zrealizować swoje marzenia dopiero w latach osiemdziesiątych.

Ze statku ratowniczego, zbudowanego w 1952 r. w Pucku i służącego w Polskim Ratownictwie Okrętowym, powstała BRYZA H  Waldemara Heislera. ARK – kołobrzeski oldtimer Wojciecha Duboisa – już jako żaglowiec, zapisał piękną oceaniczną historię – zwyciężył w swojej klasie w regatach „Columbus’92” z Europy do Ameryki – w Kadyksie nagrodę załodze wręczał król Juan Carlos. W 2010 r. z jego pokładu udzielano błogosławieństwa jednostkom i załogom w czasie nabożeństwa ekumenicznego, podczas zlotu oldtimerów w Szczecinie.

Tradycją spotkań oldtimerów w portach, tak jak w czasie zlotów dużych żaglowców, są pokłady otwarte dla publiczności i rejsy z koncertami oraz warsztatami marynistycznymi.

Za to dla załóg najważniejsze jest spotkanie dawnych znajomych i nowe przyjaźnie. Oldtimery – pachnące drewnem i historią, także zyskują nowych przyjaciół.

Mira Urbaniak

Pozostaw komentarz