W ŚWIECIE WIELKICH ŻAGLI. Refleksja #6, Wódka Baczewskiego i pługi

“Ci, którzy nie wykonują dobrowolnie przyjętych obowiązków jak mogą najlepiej – niszczą sami siebie”       Karol Olgierd Borchardt

“Wódka Baczewskiego i pługi”

 

W niezupełnie wolnej Polsce zameldowali się marynarze z flot trzech zaborów, by założyć jeden wspólny mundur i rozpocząć uprawianie morza pod biało – czerwoną banderą.

Był wśród nich Kazimierz Porębski. Naczelnik Piłsudski powołał go na szefa Departamentu ds. Morskich w Ministerstwie Spraw Wojskowych, a  szczególnej uwadze polecił administrację i szkolnictwo morskie.

Kiedy w czerwcu – 101 lat temu, swe istnienie ogłosiła Szkoła Morska w Tczewie, kandydaci po zdanym egzaminie w Warszawie, poszli na wojnę polsko – ruską, a wiceadmirał Porębski, dowodzący odcinkiem obrony Modlin – Zegrze, z pola bitwy prowadził konsultacje w sprawie zakupu szkolnego żaglowca. Znaleziono żaglowiec leżący „ na sznurku” na Mozie poniżej Rotterdamu. Miał 51 lat, ale jego stan i cena zadowalały gdynian. Holenderski żaglowiec został polskim LWOWEM  w sierpniu 1920 r., z zaszczytnym przydomkiem polskiej „kolebki nawigatorów”. Wyposażono go w hamaki i kubryk dla uczniów, ale pozostawiono część ładowni. Ponieważ podlegał Ministerstwu Spraw Wojskowych, faktycznie był okrętem wojennym. Nosił burty pomalowane na czarno, z białym pasem i czarnymi kwadratami imitującymi „ambrazury” czyli otwory strzelnicze, według zaleceń admirała Nelsona. 8 grudnia 1920 r. podniesiono banderę przed Szkołą Morską w Tczewie, a 4 września 1921 r. – na redzie Gdyni, na pierwszym polskim szkolnym żaglowcu LWÓW.

Warunki życia na LWOWIE były zbliżone do czasów, kiedy „ statki były z drewna, a ludzie z żelaza”. W rejs zabierano, peklowane w beczkach, solone mięso, ale przechowywana w skrzyniach mąka kamieniała, a inne produkty zbożowe trzeba było przed jedzeniem ostukiwać z robactwa. Dzienna racja wody słodkiej do mycia wynosiła 1 litr, a prano wyłącznie w słonej. Ale wspomnienia z tamtych lat przekazują głównie młodzieńczą radość – szukaj w książce „Znaczy Kapitan” K. O. Borchardta.

W pierwszy rejs wypłynął ORP LWÓW na Bałtyk z uczniami Państwowej Szkoły Morskiej w Tczewie i słuchaczami Tymczasowych Kursów Instruktorskich Marynarki Wojennej w Toruniu. Było to zgodne z założeniami admirała  Porębskiego szkolenia kadry dla obu flot, ale budziło protesty w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. Wraz z reorganizacją administracji morskiej w 1922 r. LWÓW opuścił wojenną, a podniósł banderę marynarki handlowej. Pierwszy kapitan LWOWA Tadeusz Ziółkowski z dowódcy przemianowany został według wzoru francuskiego na komendanta, jako że jego zastępca i starszy oficer – Mamert Stankiewicz i Konstanty Maciejewicz, byli również kapitanami żeglugi wielkiej. Tytuł ten obowiązywał później na DARZE POMORZA i dzisiaj na DARZE MŁODZIEŻY. Wśród oficerów floty jest powiedzenie: „każdy może być kapitanem, ale nie każdy komendantem żaglowca”.

Po zmianie bandery ograniczono budżet szkoły. Potrzebny był spektakularny i handlowy rejs. Zdecydowano, że żaglowiec popłynie z drobnicą do Danii, potem do Szwecji, a po załadowaniu cementu, do Santos w Brazylii. Pierwszy raz polska bandera poniesiona została do portów świata. LWÓW wypłynął w rejs w 1923 r., a zabrano także ładunek dla Polonii: kilimy, drewniane zabawki, porcelanę, meble koszykowe, wódki Baczewskiego i Kasprowicza, 400 pługów (70 ton) i sierpów (30 ton). Sierpów i pługów nikt nie  kupował, za to wódkę i owszem. Podróż trwała 171 dni, przebyto 16 380 Mm. Załoga stała jak i uczniowie wrócili do kraju jako bohaterowie i odtąd nazywano ich „Brazylijczykami”.

Dziesięć lat pełnił LWÓW morską służbę. Przebył w tym czasie 63 166 Mm. Dał Polsce 100. nawigatorów. 13 lipca 1930 r. obok LWOWA stanął w Gdyni DAR POMORZA i przejął morską wachtę. LWÓW przekazano Marynarce Wojennej. Pełnił rolę hulku mieszkalnego załóg polskich okrętów wojennych, potem był pływającym magazynem, wreszcie krypą węglową. W 1938 r. został oddany na złom. Hitlerowcy pocięli go na żyletki”.

Mira Urbaniak

Pozostaw komentarz